W Afganistanie dużą rolę odegrały media społecznościowe i przekaz, że siły talibów nic nie powstrzyma.
Oficjalne siły rządowe tylko na papierze miały ogromną przewagę – oceniła w rozmowie z PAP dr Beata
Górka-Winter, ekspertka ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodała,
że zagrożenie terroryzmem znacznie wzrośnie
To, co dzieje się w tej chwili w Afganistanie, jest efektem bardzo wielu lat różnego rodzaju zaniedbań, złych strategii,
a także kłamstw, które politycy mówili podatnikom, aby uzasadnić wydatki na misję afgańską, myślę tu szczególnie
o Stanach Zjednoczonych, które po 2001 roku pojawiły się w Afganistanie, aby zlikwidować terrorystyczną siatkę
Al-Kaidy – powiedziała dr Górka-Winter. Jak wyjaśniła, projekt ewoluował w pomoc w odbudowywaniu państwa
po wielu dekadach zniszczeń wojennych, a zapewnienie bezpieczeństwa postanowiono kreować poprzez budowanie
afgańskiej armii. – Projekt budowy afgańskiej armii w momencie, kiedy społeczeństwo jest tak podzielone etnicznie,
lojalnościowo, a także religijnie, napotykał od początku na wiele przeszkód” – powiedziała.
Ekspertka wyjaśniła, że dowódcy amerykańscy, którzy asystowali Afgańczykom w szkoleniach, „bardzo szybko zauważyli,
że afgańskie oddziały operują w boju dosyć dobrze, ale tylko do czasu, kiedy towarzyszą im szkoleniowcy z państw
zachodnich”. Dodała, że ogromnym problemem była kwestia dezercji.
Afgańczycy wciąż są społeczeństwem bardzo ubogim, więc wielu mężczyzn zaciągało się do armii z powodów socjalnych,
czyli po to, żeby dostać żołd, ale także wyposażenie, broń, którą po dezercji można było sprzedać na czarnym rynku
– wyjaśniła dr Górka-Winter. Powiedziała, że wielu żołnierzy afgańskich nie chciało służyć pod dowództwem, które było
innego pochodzenia etnicznego, a część wracała do rodzinnych wiosek, żeby pomagać przy zbiorach. – Wielu z nich także
nie chciało walczyć w większym oddaleniu od swojego miejsca zamieszkania, dlatego że społeczeństwo afgańskie jest
społeczeństwem plemiennym, dla nich pierwszy punkt odniesienia, jeżeli chodzi o lojalność, to lojalność lokalna.
Pojęcie państwowości jest paradygmatem dosyć teoretycznym dla większości Afgańczyków, którzy głównie czują się
związani ze swoją rodziną, klanem, plemieniem – podkreśliła.
Dr Górka-Winter wyjaśniła, że oficjalne siły rządowe tylko na papierze miały ogromną przewagę nad talibami. „Ta przewaga
okazała się mitem. W większości prowincji oddziały afgańskie nie podjęły żadnej walki. Mamy w tej chwili informacje, że
rozkazy, żeby żołnierze nie walczyli, poszły z góry, była to decyzja dowódców” – powiedziała. „To wskazuje przede wszystkim
na niechęć do walki, obawy przed późniejszymi represjami, gdyż możemy zakładać, że te oddziały, które postawiłyby się napierającej
fali talibów, zostałyby później przez talibów rozliczone” – dodała.
Wydaje mi się również, że społeczność międzynarodowa nie doszacowała skali infiltracji talibów w oddziałach afgańskiej
armii narodowej. Były oczywiście incydenty zabijania przez bojowników talibskich żołnierzy afgańskich, po tym jak oni
zaciągnęli się oficjalnie do armii, a potem atakowali swoich kolegów, natomiast dzisiaj wiemy, że ta skala infiltracji musiała
być dużo większa, skoro tak wiele oddziałów po prostu zdecydowało się od razu poddać – stwierdziła ekspertka.
Jak wyjaśniła, w Afganistanie nastąpił „efekt domina”.
W momencie, kiedy padła jedna, druga, piąta prowincja, to wywołało ogromny efekt psychologiczny” – oceniła dr Górka-Winter.
„Na pewno dużą rolę odegrały media społecznościowe i przekaz, że siły talibów nic nie powstrzyma. Zadziałało to trochę na
zasadzie samospełniającej się przepowiedni, a w momencie, kiedy talibowie, zdobywając kolejne prowincje, okrążyli centrum
i Kabul, władzom afgańskim nie pozostało już nic innego jak dobrowolne oddanie władzy. Przypomnę, że wejście talibów
do Kabulu, gdzie zebrało się tysiące uchodźców, osób przemieszczonych z innych prowincji, zakończyłoby się masakrą ludnośc
i cywilnej. Dlatego decyzja (prezydenta Aszrafa) Ghaniego o ustąpieniu, poddaniu się bez walki, była zapewne również
podyktowana tym, by nie doszło do ciężkich walk w stolicy. Wydaje mi się, że jednak była to decyzja rozsądna” – oceniła.
– Talibowie przejęli wszystko, nie tylko sprzęt, broń, ale również zasoby państwa afgańskiego – dodała.
„Sama kondycja gospodarcza Afganistanu i struktura gospodarki do dzisiaj nie pozwala na to, żeby to państwo funkcjonowało
samodzielnie, dlatego możemy przypuszczać, że talibowie będą szukać poparcia międzynarodowego. Opanowanie szlaków
dystrybucyjnych opium i wielu innych inwestycji, które stanowią o dochodzie Afganistanu, to wciąż za mało, by byli samowystarczalni.
Będą szukać źródeł sponsorowania. Przypuszczam, że takie źródła będą pochodziły głównie z Chin, ale także Rosji, Pakistanu,
Iranu. Iran ma sporo inwestycji w Afganistanie, nie sądzę, by je zlikwidował, raczej dojdzie do porozumienia. Jeśli chodzi o te
kwestie gospodarcze, to myślę, że talibowie będą w stanie porozumieć się z sąsiadami” – powiedziała ekspertka.
Odnosząc się do sytuacji kobiet pod rządami talibów, dr Górka-Winter zaznaczyła, że „w Afganistanie od wielu dekad nie jest
(ona) dobra, a prześladowania kobiet nie są wyłącznie domeną talibów”. „Oczywiście w okresie panowania talibów miały miejsce
najdramatyczniejsze sceny publicznego upokarzania kobiet poprzez różnego rodzaju akty barbarzyństwa. Kamienowanie,
biczowanie – tego typu dramatyczne obrazy pamiętamy z lat 90.” – powiedziała.
Podkreśliła, że nie ufa zapewnieniom talibów, którzy próbują pokazywać bardziej cywilizowaną twarz. „Nawet jeżeli początkowo
będą deklarować, że kobiety są bezpieczne, a siły talibów są w stanie zapewnić im bezpieczeństwo, osobiście nie sądzę, by było
to prawdą i obawiam się, że w najbliższych miesiącach możemy spodziewać się podobnych obrazków” – powiedziała, dodając,
że obecność zachodnich sił gwarantowała bezpieczeństwo kobiet „przynajmniej na jakimś podstawowym poziomie”.
Możemy spodziewać się ogromnych prześladowań tych kobiet, które brały udział w życiu publicznym, jako lokalni politycy,
osoby zaangażowane w mediach, lokalne aktywistki, które działały na rzecz praw kobiet w prowincjach, dlatego w moim
przekonaniu pierwsze, co społeczność zachodnia powinna zapewnić, to ewakuacja tych kobiet, które chcą wyjechać
z Afganistanu i chronić siebie i swoje dzieci – oceniła.
Jak powiedziała dr Górka-Winter, z Afganistanu „uciekać będą przede wszystkim ludzie, których na to stać”. „Większości Afgańczyków
nie stać na ewakuację dalej niż do państw sąsiadujących” – zauważyła. Wyjaśniła jednak, że sąsiednie Pakistan i Iran, które
w ostatnich dekadach przyjęły miliony afgańskich uchodźców, „już od dawna czują się tą sytuacją bardzo przeciążone” i nie są
otwarte na przyjęcie kolejnych. „Większość Afgańczyków będzie musiała zmierzyć się z twardymi realiami rządów talibów” – dodała.
Zdaniem dr Górki-Winter islamiści w innych krajach „zdecydowanie poczują się zachęceni do działania”. „Mamy doniesienia o tym,
że w kolejnych prowincjach otwierane są więzienia, w których przebywali przecież nie tylko bojownicy talibscy, ale również złapani
w ramach różnych operacji terroryści. Otwarcie tych więzień powoduje, że na wolność wyjdą tysiące ludzi, którzy wcześniej mieli
jakieś związki z terrorystami. Możemy spodziewać się, że w chaosie, który zawsze towarzyszy przejmowaniu władzy, bardzo szybko
tworzyć się będą różnego rodzaju siatki, komórki terrorystyczne” – wskazała ekspertka. Dodała, że „zaskoczenie, z którym przyjęliśmy
błyskawiczną ofensywę talibów”, świadczy o tym, iż znacznie skurczyły się możliwości wywiadowcze społeczności zachodniej w Afganistanie.
Odbudowanie dzisiaj tych możliwości wywiadowczych pod rządami talibów będzie właściwie niemożliwe. Społeczność zachodnia
będzie mogła kontrolować sytuację w bardzo ograniczony sposób, dlatego zagrożenie terroryzmem globalnie znacznie wzrośnie”
– powiedziała dr Górka-Winter.
PAP, mw